Poszukiwanie Danusi przez Zbyszka. Próba zaatakowania posła Krzyżackiego przez Zbyszka. Odbicie Danusi z rąk Krzyżaków. Ocalenie Zbyszka przez Danusię. Upokorzenie Juranda przez Krzyżaków w Szczytnie. Spotkanie Danusi i Zbyszka w Karczmie. Uwięzienie i skazanie Zbyszka na śmierć. Porwanie Danusi przez Krzyżaków. Walka Juranda z
Śmierć to jedyna pewna rzecz w naszym życiu, a mimo to zawsze jest i będzie dla nas zaskoczeniem. Warto pamiętać o tym, że przychodzi ona jak złodziej. Tylko od nas zależy, w jakim stanie będzie nasza dusza w chwili skonania. W średniowieczu zakonnicy powtarzali: „Memento mori” - pamiętaj, że umrzesz. Dziś o tej łacińskiej sentencji mówi się chyba tylko na języku polskim, podczas omawiania kultury wieków średnich. Na co dzień nie myślimy o śmierci, chcemy być wręcz nieśmiertelni. Odchodzenie ciągle jest tematem tabu, czymś wstydliwym i zbyt trudnym, by o tym rozmawiać w szerszym gronie. Refleksje o końcu życia budzą strach. Chcielibyśmy umierać szybko i bez bólu. Szybko czy nagle? W Litanii do Wszystkich Świętych i w Suplikacjach modlimy się: „Od nagłej i niespodziewanej śmierci, zachowaj nas Panie”. Wiele osób się oburza: przecież lepiej umrzeć w jednym momencie, nawet nagle, niż przez lata leżeć w łóżku i dźwigać krzyż choroby. W tym modlitewnym wezwaniu chodzi jednak o coś innego. - To prośba do Boga, aby chronił nas w sytuacjach, na które nie mamy żadnego wpływu. Nie wiemy, jak może zakończyć się nasza podróż autem, lot samolotem, a nawet przechadzka chodnikiem. W takich momentach przydatna jest modlitwa, to ona pozwala nam zrozumieć, jak wiele jest w rękach Boga. Powinniśmy spodziewać się śmierci, ale nie możemy budzić się każdego ranka z myślą: „oj, to chyba dziś...”. Na śmierć trzeba być zawsze przygotowanym, tzn. być pojednanym z Bogiem. Moment spotkania z Panem „po drugiej stronie” będzie jedną z najważniejszych chwil naszego życia. O dobrą śmierć warto więc prosić już dzisiaj - tłumaczy ks. Tomasz Cabaj. Szczęśliwe odchodzenie Dobra śmierć to taka, która przychodzi, gdy człowiek jest w stanie łaski uświęcającej. Tak naprawdę nie liczy się to, w jaki sposób będziemy odchodzić. Można zginąć w wypadku, umrzeć we śnie czy w wyniku udaru; szybko, nagle i niezapowiedzianie. Czasem chwila odejścia poprzedzona jest długim cierpieniem, chorobą i lękiem. Niektórzy przeczuwają swój koniec. Nie robią z tego tragedii, nie rozpaczają, ale po cichu mówią: „mój czas się kończy”. - Pamiętam pewnego starszego mężczyznę, którego ktoś przywiózł w niedzielę do kościoła. Wyspowiadałem go i udziałem sakramentu namaszczenia. Ten pan uczestniczył potem we Mszy św. Po Eucharystii długo się jeszcze modlił i z uwagą przypatrywał ołtarzowi. Podszedłem do niego i spytałem, dlaczego tak się rozgląda po kościele. Powiedział mi: „proszę księdza, to moja ostatnia Msza św., ja już więcej tu nie przyjdę, niedługo umrę”. Potem okazało się, że nie doczekał kolejnej niedzieli - wspomina ks. prałat Piotr Burczaniuk. Wygrane życie O szczęśliwą śmierć warto modlić się przez wstawiennictwo św. Józefa. To naturalne, że moment odchodzenia wzbudza w nas lęk, nie wiemy, co czuje i widzi ktoś, kto wydaje ostatnie tchnienie. Chwila oddzielenie duszy od ciała otoczona jest tajemnicą. Warto uzmysłowić sobie, że bać się powinniśmy nie tyle śmierci, ile tego, co po niej nastąpi. Ostateczne rzeczy człowieka to przecież sąd Boży i niebo albo piekło. Ktoś powiedział, że nie będziemy sądzeni z grzechów, ale z miłości. - Szczęśliwa może być nie tylko śmierć, ale także to, co ją poprzedza i to, co po niej następuje. Przykład dał nam bł. Jan Paweł II i mnóstwo anonimowych osób, które umierały w swoich domach, w otoczeniu najbliższych. Umierać w duchu wiary, z nadzieją życia w niebie i ze świadomością wygranego życia - to wielkie szczęście - podsumowuje ks. T. Cabaj. AGNIESZKA WAWRYNIUKEcho Katolickie 43/2011 Zanim odejdę do Domu Ojca... „Czuwajcie, bo nie znacie dnia, ani godziny” - wzywał Jezus. Śmierć może przyjść o każdej porze i na każdym miejscu. W średniowieczu mówiono, że tylko ona jest sprawiedliwa, ponieważ wszystkich ludzi traktuje równo i nikogo nie wyróżnia. Nikt nie wie, kiedy przyjdzie mu pożegnać się z tym światem. Czas naszego odejścia na szczęście zna tylko Bóg. Pomyślmy, co by było, gdybyśmy wiedzieli, kiedy umrzemy. Moja babcia opowiadała mi kiedyś na ten temat piękną historię. Był czas, że ludzie znali datę swojej śmierci, wiedzieli, kiedy zakończy się ich życie. Pewien wieśniak, domyślając się bliskiego końca, zaczął zaniedbywać swoje obejście, nic nie robił, tylko leżał na łóżku i czekał, aż przyjdzie do niego śmierć. Niespodziewanie odwiedził go Pan Jezus w przebraniu żebraka. Zobaczył nieporządek na podwórku i spytał mężczyznę, dlaczego nie dba o swój dobytek. Chłop odpowiedział, że lada dzień umrze i nie widzi sensu, aby miał cokolwiek robić. Od tego momentu już nikt nie poznał daty swojej śmierci. Przygotowanie do spotkania Przed laty umieranie było czymś podniosłym i traktowanym po ludzku. Przygotowywano się do niego fizycznie i duchowo. W domu pod ręką była gromnica, z wyprzedzeniem szyto „stroje na śmierć” i szykowano wyprawę do trumny. Wszystko składano w jednym miejscu i informowano o tym domowników. Załatwiano też sprawy spadkowe i spłacano długi. Ludzie starali się pojednać z tymi, na których się gniewali i godzić tych, którzy byli pokłóceni. Spowiedź i przyjęcie Wiatyku było sprawą najwyższej rangi. Na łożu śmierci dziękowano, proszono o wybaczenie i żegnano się z bliskimi. Dziś mało kto umiera we własnym domu. Śmierć jest elementem niepożądanym. Umieramy w samotności, w czterech ścianach szpitalnej sali. Praktykowane dawniej w domach czuwanie przy zwłokach było czymś smutnym, ale też pięknym. Modlitwa przy trumnie niejako oswajała ze śmiercią. - Przygotowanie do śmierci odbywa się przede wszystkim w sercu człowieka. Nie musimy czytać na ten temat książek. Chodzi głównie o to, by zaakceptować ów moment i zgodzić się na niego. Także żyć z całych sił, nie odkładając ważnych, wręcz zbawiennych momentów, na bliżej nieokreślone jutro. W modlitwie „Zdrowaś Maryjo” na koniec zawsze prosimy o opiekę w godzinę naszej śmierci. Także w dziecięcym „Aniele Boży” wyrażona jest głęboka prawda, że zarówno dusza, jak i ciało potrzebują opieki. Bez wątpienia modlitwa przygotowuje nas na moment odejścia - tłumaczy ks. T. Cabaj. „Tak” i „nie” dla śmierci Dawniej śmierć traktowano jako coś naturalnego. Wyrazem świadomego przyjęcia prawdy o śmierci było nie tylko samo przygotowanie do odejścia. Ludzie w podeszłym wieku niejako oczekiwali tego momentu. Nie raz słyszałam, jak starsze, doświadczone życiem osoby, mówiły: „śmierć o mnie zapomniała”. W ich oczach widać było tęsknotę za czymś nieznanym. W śmierci nie upatrywali ucieczki, ale początek czegoś innego, nowego i zbawiennego. Dziś jest inaczej. - Jest wielu ludzi, którzy wewnętrznie nie godzą się z tym momentem. Żyją z myślą, że uda się im oszukać śmierć. Wiele osób jest przerażonych tą chwilą i stara się szybko uciec od refleksji o odchodzeniu, np. w jakiś miły serial. Są tacy, którzy nie chodzą na pogrzeby swoich bliskich, bo nie potrafią zaakceptować ich odejścia i tego, że i oni kiedyś będą tak „odprowadzani”... To prawdziwa tragedia, bo w gruncie rzeczy potwierdza tezę, że ktoś żyje, nie rozumiejąc zasad życia. Jest to widoczne także w stwierdzeniach: „a ja mam jeszcze czas...”, „jak będę stary, to będę chodził do Kościoła”. Tylko skąd ta wiedza, co będzie jutro? - zastanawia się kapłan. To początek - Kiedy chodziłem z wizytą duszpasterską, po tzw. kolędzie, jedna przemiła pani w bardzo podeszłym wieku powiedziała po błogosławieństwie: „no, to teraz mogę już umrzeć". Powiedziała to w tym kontekście, iż w osobie księdza zobaczyła Jezusa. To On ją odwiedził. Byłem w szoku, w kilku kolejnych domach nie mogłem się wewnętrznie uspokoić. Ta pani przez jedno zdanie stała się dla mnie jedną z najlepszych nauczycielek, przez swoje zachowanie pokazała, czym jest kapłaństwo i gotowość na śmierć. Przypominam sobie też dzień, kiedy jadąc z kolegą autem, zobaczyłem na szybie czyjegoś samochodu naklejkę z napisem: „W razie wypadku - wezwać księdza”. To było bardzo wymowne - wspomina ks. Tomasz. Snując refleksje na temat umierania, kapłan przywołuje też moment pogrzebu swojego dziadka. - To był mój pierwszy pogrzeb, który prowadziłem. Bardzo przeżywałem te wydarzenia, a szczególnie kazanie. Potem, wraz z upływem kolejnych minut, zdawałem sobie sprawę, że robię coś pięknego, że mogę jedną z najbliższych mi osób odprowadzić do Tego, któremu sam oddaję życie...- wyznaje mój rozmówca. Listopad skłania do przemyśleń o śmierci, nie warto od tego uciekać. Wezwanie „Memento mori” nie zostało wymyślone po to, by nas straszyć. Potraktujmy je jako apel o sensowne życie. Dla nas każda śmierć przychodzi nie w porę, trudno się z nią pogodzić i czasem trudno zaakceptować. Wierzmy jednak w to, że Bóg zawsze zabiera człowieka w najbardziej odpowiednim momencie. To On decyduje... AGNIESZKA WAWRYNIUKEcho Katolickie 43/2011 opr. ab/ab Copyright © by Echo Katolickie
Danuta Siedzikówna "Inka", osiemnastoletnia łączniczka i sanitariuszka Brygady Wileńskiej AK, została zamordowana 75 lat temu, 28 sierpnia 1946 roku w Gdańsku przez komunistyczną bezpiekę.
Teatr Narodowy staje się z wolna moim ulubionym. Idę tam jak do swojego domu, lubię ten zespół. Nawet przedstawienia budzące mój opór, są z punktu widzenia teatralnego rzemiosła dopracowane i spójne (dwie inscenizacje Piotra Cieplaka: „Suplement” i „Elementarz”). Z niektórymi mocno się za to identyfikuję. Choć rzadko bywają „teatrem mieszczańskim”, a w naładowanym stereotypami umyśle Witolda Mrozka z „Wyborczej” ja przecież chcę powrotu takiego teatru. To oczywiście bzdura, efekt dwubiegunowego myślenia. Niemniej „Śmierć Dantona” Georga Büchnera w tymże teatrze była dla mnie w teorii wyzwaniem. Oglądałem ją drugiego dnia po premierze, nieobciążony recenzyjnym szumem. I jestem pod wrażeniem. Pozytywnym. Dlaczego była wyzwaniem? Barbara Wysocka, aktorka lewicowego Teatru Powszechnego jest zapewne moją ideową i estetyczną oponentką (a raczej ja jej oponentem). Jej „Juliusz Cezar” Szekspira w Powszechnym wydał mi się zbyt naładowany sztuczkami, egotyczny, obciążony manierą. Tu mogło być podobnie. Ale choć sztuczki się pojawiły, całość „Śmierci Dantona” znakomicie się wybroniła w oczach takiego tradycjonalisty teatralnego jak ja. Zacznijmy jednak od tematyki. Postać Jacquesa Dantona, jednego z przywódców Wielkiej Rewolucji Francuskiej, próbującego zatrzymać tryby terroru jest nam doskonale znana. W roku 1976 Andrzej Wajda wystawił w Teatrze Powszechnym „Sprawę Dantona” sztukę lewicowej polskiej pisarki Stanisławy Przybyszewskiej (córki sławnego poety tworzącej w międzywojniu). Był to polityczny dyskurs, bardzo jednak efektowny, rozpisany na głosy, w którym autorka stawała zresztą po stronie rzecznika „dokończenia rewolucji” Maximilliena Robespierre’a, kto ry wysłał Dantona na szafot. W roku 1982 Wajda na motywach tej samej sztuki nakręcił we Francji film „Danton”. I tym razem stawał po stronie straconego Dantona przeciw jego mordercy – związane to było z narastającym konfliktem reżysera z komunizmem. Robespierre’a grał, tak jak w pierwszej teatralnej wersji Wojciech Pszoniak. Dantona – Gerard Depardieu (w teatrze Bronisław Pawlik). Francuska lewica film potępiła, prezydent Mitterand wyszedł z jego premiery. Wolnościowe, antytotalitarne przesłanie zgodne było za to z ówczesnymi polskimi sentymentami. Ale sprzeczne z pierwotnym przesłaniem Przybyszewskiej, która uważała Robespierre’a za straconą, bo przedwczesną, niemniej szlachetną szansę na przekształcenie rewolucji politycznej w eksperyment socjalny. Büchner swoją sztukę napisał w roku 1836, prawie 100 lat przed Przybyszewską. Tekst, choć chwilami przeładowany nadelokwencją, brzmi dziś zaskakująco nowocześnie. Przy pewnych manieryzmach , po części obrazujących klasycystyczną erudycję bohaterów, a po części romantyczne skojarzenia autora, mamy wrażenie, jakbyśmy oglądali i słuchali ludzi z XX wieku. Niemiecki poeta był zwolennikiem rewolucji, a jednak solidaryzując się z przeciwnikiem terroru Dantonem, a w każdym razie pokazując go jako sympatyczniejszego niż Robespierre’a, dał wyraz swojemu przerażeniu pytaniem, w co rewolucja może się zmienić. To z jego wizją historii polemizowała Przybyszewska. W Polsce nie grano tego tekstu od lat. Wysocka zmagała się już z jego „Woyzekiem” i „Lenzem”. Co odnalazła w opowieści o straceniu Dantona? Jacek Wakar dworuje sobie, że to co powiedziano już dziesiątki razy: rewolucja zjada swój ogon. Częściowo to prawda – niedawno Wawrzyniec Kostrzewski zmierzył się w mocno przez siebie okrojonym „Maratem Sade’em” Petera Weissa, sztuką dużo nam bliższą , i niektóre spostrzeżenia brzmią podobnie. I tu i tam okrutna spirala śmierci jest okazją do refleksji nad konsekwencjami eksperymentu. Pojawiają się te same pytania i czasem nawet odpowiedzi. A zarazem jednak warto było sięgnąć po „Śmierć Dantona”, bo rewolucja francuska jest kopalnią spostrzeżeń: na temat miejsca jednostki w procesie dziejowym. Także jednostki, która do pewnego momentu jest liderem zdarzeń. przewodzi. Mamy do czynienia z mnóstwem obserwacji dotyczących wyborów poszczególnych postaci. I uwag dotyczących klimatu nieładu: społecznego, ale także myślowego. Symbolem tego nieładu staje się zderzenie rzeczników tyranii cnoty (Robespierre i jego towarzysze) z obrońcami epikurejskiej swobody i korzystania z życia (Danton i jego towarzysze). Niemiec oddaje dobrze stan chaosu. Szaleństwo społeczeństwa żyjącego pod gilotyną, odurzonego zapachem krwi. Ale też społeczeństwa, które nie przestaje sobie zadawać pytań podstawowych, także egzystencjalnych. Może nawet zadaje je bardziej, bo gorączkowo. Mamy aktualną do dziś refleksję polityczną: kto jest groźniejszy, fanatycy czy sprzedajni pragmatycy. Łatwo ją sprowadzić do doraźnych aluzji nawet i do polskiej rzeczywistości (sekta kontra mafia?). Ale nawet jeśli reżyserka pomyślała o nich, tekst broni się przed natrętną aktualizacją. I nasuwa skojarzenia odleglejsze od polskich, dotyczące różnych rodzajów totalitarnych utopii. Choć naturalnie pewne cząstkowe mechanizmy są wspólne dla różnych systemów i epok. A równocześnie chyba nawet bardziej zaintrygowały Wysocką rozmowy w cieniu gilotyny, owe manifesty ateizmu, rozterki i szamotaniny: po co żyjemy, jak i dlaczego umieramy. Nie trzeba wcale się utożsamiać z dekadenckim epikureizmem Dantona. Warto go wszakże posłuchać. I dostrzec w tej postaci ciekawego przewodnika po tamtych czasach, a może w ogóle po historii. Będąc niemal nihilistą, Danton powinien umrzeć podle. A umiera godnie, choć w aurze znużenia, wręcz odrętwienia, które odnotował jako jedyną rzecz godną uwagi znudzony krytyk Wakar. Mnie potok słów padających ze sceny czasem męczył, ale wiele zdań wydało się interesującymi. Także na temat relacji kobieta-mężczyzna czy roli sztuki w naszym życiu. Mówiłem o sztuczkach. Jest ich sporo: od obracanej po wielekroć piętrowej konstrukcji, na której grają aktorzy, po finałowe śmietnisko na scenie. Część scen jest inscenizowana zgodnie z logiką metaforycznego skrótu: Danton paraduje półnago podczas rozmowy z Robespierre’em, a ten w czasie szaleńczego wystąpienia przed Konwentem dostaje krwotoku albo go aranżuje. Niektóre efekty wydały się wątpliwe, zbyt tanie. Po co takie rekwizyty jak telefony czy maszyny do pisania? Nie tak osiąga się efekt uniwersalności – to maniera. Dlaczego sławnego prokuratora gra kobieta (Klara Ilgner)? Niczym się to nie tłumaczy. Niemniej większość owego scenicznego bezładu zgodna jest z klimatem chaosu świata bohaterów, także finałowa rupieciarnia, także imitowanie piłkami ludzkich głów. Nie dziwiło mnie, kiedy ludzie Robespierre’a na naszych oczach stopniowo zmieniali stroje z epoki na współczesne. To – mam nadzieję – nie oklepana aluzja do naszej rzeczywistości, a podkreślenie uniwersalizmu rewolucyjnej utopii. Najbardziej konserwatywnym widzom to rozedrganie będzie pewnie przeszkadzać. Ja widziałem w nim potwierdzenie natury tego dramatu – metafory wykraczającej poza własne czasy. Przejrzałem już po przedstawieniu tekst. Autorka poza drobnymi cięciami nie manipulowała nim, zmieniła nieznacznie finał, ale przecież nie jego sens. Miałem zasadnicze pretensje do Jana Klaty, że w głaskanej do dziś przez krytyków wrocławskiej inscenizacji „Sprawy Dantona” (2008) przykrył tekst formą, zdeformował myśl. „Wyborcza” była zachwycona, że aktualne. Dla mnie tanie, jeśli nie cokolwiek tandetne. Tu za to nie rażą współczesne wtręty, ani klimatyczna muzyka samej reżyserki, bo wiemy i słyszymy, o czym to jest. Także dzięki aktorom . Młoda Wysocka postawiła na młodszą lub mniej eksponowaną część zespołu. I to się sprawdziło. Oskar Hamerski jako Danton spełnia rolę przewodnika po krainie szaleństwa. Jest biologiczny, a jednak niedosłowny, niedosłowny, ale w finale budzący sympatię, bo tak bardzo człowieczy, także w swojej bucie i zblazowaniu. Przemysław Stippa jako Robespierre jest całkiem inny niż Pszoniak. Przypomina go na początku, skupiony, ascetyczny, nie odkrywający kart. Ale potem zmienia się w połamanego psychopatę. Może to zbyt prozaiczne odczytanie tej postaci? Ale czy nie prawdziwe? I czy nie mające pokrycia w tekście, w tych szaleńczych tyradach? W finale jako groźna milcząca postać wisząca nad wszystkim na ostatnim piętrze, Stippa-Robespierre dawał się zapamiętać na długo. I mnóstwo ról mniejszych. Kacper Matula też daje się zapamiętać w obłędnym zupełnie monologu Barere’a, jednego z członków Komitetu Ocalenia Publicznego, czyli narzędzia terroru. W konfrontacji z Pawłem Paprockim – Collotem. Nie wiem, dlaczego Karol Dziuba gra jako jedyny dwie postaci, obie związane z Dantonem, ale jest bardzo przekonujący. Swój mocny monolog ma też bardzo biurokratyczny Saint Just Pawła Tołwińskiego. Mateusz Rusin (wschodząca gwiazda Narodowego, Lacroix) i Mateusz Kmiecik (Kamil Desmoulins) świetnie partnerują Dantonowi oscylując między surrealistyczną groteską, a grą emocjami, serio. Tacy są tu zresztą wszyscy. Buchner zwracał baczną uwagę na kobiety. Wiktoria Gorodeckaja jest interesująca w swojej ewolucji żony Danton a: od frywolnej, nieco szalonej dziewczyny Dantona do melancholijnej samobójczyni. Swoje pięć minut ma też młodziutka gwiazda filmu „Wołyń” Michalina Łabacz jako żona Kamila Desmoulinsa Lucille. Jej końcowy krzyk zapamiętamy wychodząc z teatru. Początek wydał mi się zimny, trochę odległy od naszych spraw. Kiedy się kończyło, doceniłem siłę teatru opowiadającego o człowieku bez fotograficznego realizmu, a przecież sugestywnie. Ten finał dał się zapamiętać jako przeraźliwie smutny. Potwierdzali to ludzie, z którymi „Śmierć Dantona” oglądałem. Wyszliśmy z teatru zdołowani. Zapewne niedługo znów będę z Barbara Wysocką po dwóch stronach teatralnej barykady. Na razie jej gratuluję. A jeszcze bardziej sile teatralnej maszynerii umiejącej opowiadać o wszystkim . I Janowi Englertowi – żywego teatru.
Kim była Danuta Siedzikówna "Inka". Aleksandra Jarosz. 4 czerwca 2021, 13:30. FACEBOOK. KOPIUJ LINK. Była jedyną kobietą, na której wykonano wyrok śmierci poprzez rozstrzelanie w gdańskim
Skromna z pozoru, ale w delikatny sposób obecna. Wciąż zastanawia się nad prawdziwą naturą swego dwoistego charakteru, złożonego jednocześnie z rezerwy i z pragnienia imponowania. To poszukiwanie własnej osobowości prowadzi ją nieraz do zamykania się w sobie. Ten typ charakteru doskonale wie, dokąd można się posunąć i potrafi zatrzymać się przed dozwoloną granicą. Nic więc dziwnego, że pragnie, by ją widziano. Sprawia wrażenie, jakby jej główną cechą i zarazem orężem była nieśmiałość. Dzięki słabej reakcji na cokolwiek wytwarza wokół siebie aurę spokojnej pokory, która pozwala jej na doprowadzenie do końca planów zawodowych czy towarzyskich. Chętnie przyjmuje opiekę i pomoc innych osób, ale kiedy zaczyna odnosić sukcesy zawodowe lub towarzyskie, nabiera pewności siebie. Odznacza się dużą inteligencją i przebiegłością. Bardzo towarzyska i szczera. Jeśli nie może posłużyć się kimś innym, to doskonale radzi sobie sama. Nieraz udaje jej się wyjść za swego szefa! Wie, jaką strategię obrać. Lubi udawać „kobietę-dziecko” i niekiedy po czterdziestce ma ochotę na kokardy i lizaki. Umie być zaborcza w inteligentny sposób, podporządkowuje sobie innych nie przykuwając ich do siebie. Więcej mówi niż robi... jest uczuciowa z pewną dozą fałszywej niewinności, która robi duże wrażenie na mężczyznach. Potrafi być dwulicowa, czego otoczenie z reguły nie dostrzega. Miłość w niej to wyrachowanie i niezdecydowanie, lęki, seksualność i... masochizm! Nie czuje powołania do macierzyństwa, choć od dzieciństwa lubi małe dzieci, co przysparza jej wielu problemów. Wciąż zastanawia się nad sobą i nawet wśród największych sukcesów okazuje pewien niepokój, być może spowodowany świadomością, że jej sukces nie odpowiada zasługom. Pochodzenie: imię to wywodzi się z litewskiego słowa danutie, będącego połączeniem znaczeń: niebo i córka, odpowiednik łacińskiego imienia Donata i greckiego Dorota. Oznacza osobę darowaną (przez bogów). W Polsce imię to datuje się od XIV wieku. Zwierzę: rudzik Kolor: popielaty Owoc: awokado Znane osoby: Danuta Rinn – piosenkarka; Danuta Stenka – aktorka; Danuta Szaflarska – aktorka Roślina: fiołek Kamień: agat Liczba: 1, 7 Autor: Świętokrzyska czarownica Autorka horoskopu dziennego oraz miesięcznego horoskopu księżycowego. Specjalizuje się w astrologii, a także w tworzeniu prognoz lunarnych i kalendarzy księżycowych. Prowadzi bloga
Śmierć na krzyżu była w czasach Chrystusa uważana za najokrutniejszy sposób karania najbardziej pogardzanych skazańców – niewolników, buntowników, sprawców najcięższych przestępstw.
Ciało umiera, ale dusza nie. I słynne "21 gramów"Zdaniem naukowców nasza dusza po śmierci nadal istnieje. Duszą nazywają oni świadomość, która działa na poziomie kwantowym nawet po rozkładzie ludzkiego ciała. Badacze mają teorię według której umiera tylko ciało. Współczesna medycyna rozwinęła się do tego stopnia, że coraz więcej osób zdołało przejść śmierć kliniczną. Na podstawie opowiadań i obserwacji osób, które przeżyły niepełną śmierć, naukowcy są przekonani, że coś jest na rzeczy. Warto przytoczyć w tym miejscu trwających kilka miesięcy eksperymentów przeprowadzanych przez dr Duncana MacDougalla. Jego zdaniem każda osoba w momencie śmierci traci na wadze 21 gramów. Swoje badania opublikował w 1907 roku na łamach "American Medicine" oraz "New York Times". Ma to być właśnie efekt oddzielenia się duszy po śmierci ciała. MacDougall przebadał sześciu pacjentów chorych na gruźlicę, którzy znajdowali się na specjalny łóżku z wrażliwą wagą. Jak wywnioskował z badania, osoby znajdujące się przed śmiercią na skutek odparowywania wilgoci w wyniku oddychania i pocenia się, traciły na wadze 28,35 gram na godzinę. W chwili śmierci jednak waga zmieniała się nagle. Na tej podstawie obliczoną różnicę między masą żywego i martwego ciała pacjenta, która wynosiła niespełna 21 istnieją naukowe dowody na życie po śmierci?Dzień Dobry TVNPOLECAMY RÓWNIEŻ PAŃSTWA UWADZE:Te demony przychodzą do nas w snach. Czego chcą?Kim byłaś w poprzednim wcieleniu? Sprawdź!
Imieniny Magdaleny. Opublikowano 7 grudnia, 2021 przez admin. Imieniny Magdaleny wypadają w następujące dni: 13 Maj, 27 Maj, 29 Maj, 1 Czerwiec, 27 Czerwiec, 22 Lipiec, 17 Październik. Magdalena jest imieniem żeńskim pochodzenia biblijnego. Pojawia się jako przydomek Marii Magdaleny, jak nazwana została Maria z Magdali.
Home Książki Religia Dalej niż śmierć Śmierć – rzeczywistość nieunikniona, nieuchronna dla wszystkich i każdego, jest dziś zarówno wystawiana na widok publiczny, jak i zaciemniana, banalizowana i kamuflowana, a nawet przerabiana i upadlana. Książka ta zagląda łagodnym, by tak rzec, Bożym światłem, w twarz tajemnicy, która stanowi integralną część naszego życia. Ukazuje jej oblicze u narodzin, w chwili przejścia, w dniu Zmartwychwstania. Ta mała teologia śmierci została zilustrowana poruszającymi świadectwami, usiana roztropnymi radami, jak lepiej przeżywać starość, okres opieki paliatywnej, ostatnie czuwania, odejście do nieba, żałobę. Żaden ważny temat nie został pominięty: eutanazja, spopielenie zwłok, piekło, czyściec. Ta sama śmierć, która często jest nam wyrywana, kradziona, narzucana, staje się tu najpiękniejszym aktem wolności, jaśniejącym szczytem istnienia, najwyższą Ofiarą Miłości. W olśniewającej pewności wiecznego piękna, szczęścia i życia. * * * Panie, nie wiem kiedy, jak, gdzie, ani w jakich okolicznościach wezwiesz mnie do siebie. Nie wiem nawet czy będę przytomny w tym momencie, więc już dziś, z góry, chcę złożyć moją duszę w Twoje ręce. Pragnę zasnąć w ramionach Ojca. Z całkowitą ufnością ofiaruję Ci moje życie. Z największą możliwą miłością, wraz z Tobą i tak, jak Ty to uczyniłeś, oddaję się Bogu Ojcu. * * * O. Daniel-Ange (ur. w 1932 r. w Brukseli) do klasztoru Benedyktynów w Clervaux w Luksemburgu wstąpił mając 18 lat. W 1952 r. rozpoczął studia filozoficzne, a dwa lata później studia teologiczne u dominikanów w Tuluzie. W tym czasie przyczynił się do powstania fraterni prostego życia monastycznego Matki Bożej ubogich w prowincji Landes w zachodniej Francji. W latach 1958-1971 przebywał w Rwandzie, we wspólnocie monastycznej. Po powrocie do Europy rozpoczął studia teologiczne w szwajcarskim Fryburgu. Następnie zetknął się z francuską odnową charyzmatyczną oraz doświadczył życia we wspólnocie monastycznej Domostwo „Ojcze nasz” (Demeure Notre Père), by wreszcie spędzić pięć lat na pustelni w okolicach Nicei. Dopiero w 1981 r. przyjął święcenia kapłańskie. W 1984 r. założył międzynarodową szkołę modlitwy Młodzi-Światło (fr. Jeunesse-Lumiere). Jest autorem wielu książek o tematyce teologicznej i ewangelizacyjnej. Głęboko zaangażował się też w działalność ekumeniczną oraz apostolską, której przejawem są misyjne podróże do wielu krajów świata. W 2009 roku otrzymał tytuł doktora honoris causa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Książki autora Podobne książki Oceny Średnia ocen 0,0 / 10 0 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Oczywiście nawrócenia powinny dokonywać się jedynie pod presją czystej miłości, ale strach to niekiedy opatrznościowy elektrowstrząs rozpoczynający piękną drogę duchową. Oczywiście nawrócenia powinny dokonywać się jedynie pod presją czystej miłości, ale strach to niekiedy opatrznościowy elektrowstrząs rozpocz... Rozwiń Daniel Ange Dalej niż śmierć Zobacz więcej dodaj nowy cytat Więcej Powiązane treści
. 401 664 431 557 17 571 292 274
jak nazwana została śmierć danusi