Tatry Polskie Informacje ogólne Opisy szlaków turystycznych Dolina Gąsienicowa i jej otoczenie »Kasprowy Wierch (1987 m — Liliowe (1952 m — Świnicka Przełęcz (2051 m — Świnica (2301 m — Zawrat (2158 m Widok ze Świnicy (2301 m stronę Doliny Pięciu Stawów Polskich Kolor szlaku 2h 25 min.↑, 2h 10 min.↓ Czas przejścia umiarkowane Trudności techniczne znaczna Ekspozycja łańcuchy, klamry Ubezpieczenia Bardzo atrakcyjny i popularny odcinek graniowy, wynika to również z tego, że część turystów wykorzystuje kolejkę linową, aby szybko i bez wysiłku dostać się na Kasprowy Wierch (1987 m Fragment czerwonego szlaku z tego szczytu do Świnickiej Przełęczy (2051 m nie przedstawia żadnych trudności, natomiast stąd im dalej, tym poziom trudności wzrasta. Od górnej stacji kolejki linowej kawałek żółtym szlakiem na Suchą Przełęcz (1950 m stamtąd już wędrujemy szlakiem czerwonym. Z Suchej Przełęczy w lewo odchodzi żółty szlak do "Murowańca", w prawo natomiast tak samo znakowana ścieżka do słowackiej Cichej Doliny Liptowskiej. Po chwili osiągamy Beskid (2012 m — równie piękny widok jak z Kasprowego Wierchu. Następnie po skałach w dół kilka minut na przełęcz Liliowe (1952 m Z Kasprowego Wierchu 20 minut. Trochę powyżej siodła przełęczy w lewo odchodzi zielony szlak do Doliny Gąsienicowej. Dalej idziemy cały czas granią, stanowiącą granicę polsko-słowacką. Mijamy z boku Skrajną Turnię (2096 m następnie przechodzimy przez Skrajną Przełęcz (2071 m i ponownie trawersujemy zbocze, tym razem Pośredniej Turni (2128 m Po prawej stronie w dole słowacka Dolina Walentkowa, kamieniste zbocze pokryte jest żółto-zielonymi porostami. Łatwą ścieżką docieramy w pół godziny (25 min.↓) od przełęczy Liliowe na Świnicką Przełęcz. Na Świnicę (2301 m prowadzi bardzo strome, o nachyleniu podobnym jak droga na Rysy (2499 m podejście. Występują tu umiarkowane trudności i ekspozycja, jednak szlak jest bardzo dobrze ubezpieczony łańcuchami. Wpierw po piargach i wśród złomisk, dalej pokonujemy skalne żeberka i po płytach w górę. Pod wierzchołkiem rozgałęzienie — szlak czerwony na Zawrat (2158 m wiedzie dalej prosto, my natomiast idąc w lewo za pomocą łańcucha dostajemy się szybko na szczyt Świnicy. Od Świnickiej Przełęczy 50 minut (35 min.↓). Już wcześniej odsłonił się widok na Dolinę Pięciu Stawów Polskich, ze szczytu natomiast wspaniała panorama Tatr, jest to doskonały punkt widokowy. Szczyt jest również znany z tego, że jest bardzo niebezpieczny w czasie burzy. Droga na Zawrat przewija się przez skalne żeberko i sprowadza niżej systemem łańcuchów, również kilka klamer. Najbardziej emocjonującym miejscem jest długi komin skalny. Dalej już łatwą wąską percią wśród skał i trawek. Jest ubezpieczona w niektórych miejscach łańcuchami ze względu na dużą, choć ukrytą ekspozycję — trawersujemy zbocze wysoko nad Dolinką pod Kołem, w dole Zadni Staw Polski (1890 m Następnie niezbyt stromym podejściem, trawersując zbocze Zawratowej Turni (2247 m osiągamy przełęcz — Zawrat. Ze Świnicy 45 minut (50 min.↓), od Kasprowego Wierchu 2h 25 min. (2h 10 min.↓). Z Zawratu bardzo ładna panorama Tatr Wysokich, choć oczywiście nie dorównuje widokom z okolicznych szczytów. Dalej czerwonym szlakiem prowadzi już najtrudniejszy szlak polskich Tatr — Orla Perć. Widok z Kasprowego Wierchu (1987 m Tatry Wysokie Beskid (2012 m Widok ze Świnicy (2301 m stronę słowacką Ubezpieczony komin skalnyw drodze ze Świnicy (2301 m Zawrat (2159 m Widok z odcinka od Świnicy(2301 m Zawrat (2158 m Widok z Zawratu (2158 m stronęDoliny Pięciu Stawów Polskich Możliwości dalszej wędrówki: Przełęcz pod Kondracką Kopą (1863 m — Goryczkowa Czuba (1913 m — Sucha Przełęcz (1950 m — Kasprowy Wierch (1987 m Orla Perć: Zawrat (2158 m — Kozia Przełęcz (2137 m — Kozi Wierch (2291 m — Przełączka nad Buczynową Dolinką (2225 m — Zadni Granat (2240 m — Skrajny Granat (2225 m — Przełęcz Krzyżne (2112 m Dodaj komentarzKomentarze (0)
Z Kasprowego Wierchu do Doliny Gąsienicowej Dzień 1: Kuźnice - kolejką na Kasprowy Wierch - Beskid - Przełęcz Liliowe - Dwoiśniak - Zielony Staw - Karb - Czarny Staw Gąsienicowy - Schronisko Murowaniec - Przełęcz między Kopami - Skupniów Upłaz - Boczań - Kuźnice - 13 km
Świnica to szczyt położony na wysokości 2301 m w Tatrach Wysokich w otoczeniu trzech dolin: Gąsienicowej i Pięciu Stawów, a także Cichej na Słowacji. Oferuje piękne widoki, ale z pewnością nie jest to szlak dla początkującego turysty. Wymaga on bowiem trochę doświadczenia, obycia z ekspozycją i łańcuchami. Prędzej czy później zaczniesz o niej myśleć i nie będzie chciała Ci wyjść z głowy. Kiedy poczujesz, że jesteś gotowy, idź, bo na pewno nie pożałujesz! Czy Świnica to szczyt dla każdego? Opis szlaku Świnica - Zawrat W Internecie znajduje się już wiele opisów szlaku na Świnicę, dlatego nie chcieliśmy pisać kolejnego. Bardziej zależało nam na tym, aby opisać wędrówkę z perspektywy kogoś, kto pierwszy raz wybiera się na słynną górę. I szuka odpowiedzi na pytania czy poradzi sobie fizycznie i jakie trudności czekają go po drodze? Czy Świnica faktycznie jest taka straszna jak mówią niektórzy czy jest trochę inaczej. Czy może się tam wybrać każdy turysta? Dlaczego niektórzy bagatelizują ten szczyt zimą? No to lec goł! Droga do Murowańca przez Boczań czy Doliną Jaworzynki? Już na początku czeka na Ciebie dylemat, który szlak wybrać? Niebieski czy żółty? Pewnie większość wybrałaby ten krótszy, w tym przypadku jednak czasy przejść są takie same. Jak się później okaże szlak Kuźnice – Murowaniec będziemy mieć oklepany do tego stopnia, że z drzewami po drodze witamy się jak z dobrymi kumplami (niektóre nawet dostały imiona: „Gruby Benek” i „Chudy Zenek”). Wybór nie był łatwy, ale postawiliśmy na żółty szlak przez Dolinę Jaworzynki. Wędrówka z poprzedniego dnia w Tatrach Zachodnich na Starorobociański Wierch, dobrze nam zrobiła, bo szło się naprawdę lekko i zanim się obejrzeliśmy dotarliśmy do Przełęczy między Kopami. A potem to już wiadomo, po płaskim i schronisko! Po drodze tylko kwitnąca wierzbówka w Dolinie Gąsienicowej zatrzymała nas na krótką sesję. Planowane śniadanie na Murowańcu przełożyliśmy, bo widząc Kościelec, Świnicę i resztę „Brygady RR” stwierdziliśmy, że przerwę zrobimy bliżej gór. Idealnym miejscem okazała się okolica Zielonego Stawu, tuż przed rozwidleniem na Świnicką przełęcz i Karb. Herbata, bułka i kabanos, na deser czekolada. W takich okolicznościach to śniadanie bije wszystkie serwowane w hotelach pięciogwiazdkowych. Do tego cisza na szlaku. Jak się okaże później na górze ludzi będzie zdecydowanie więcej i czasem trzeba będzie poczekać w małej kolejce. Według prognoz tego dnia miało się przejaśnić około południa, dlatego mniej więcej o tej porze chcieliśmy być na szczycie. Niestety Świnica coraz bardziej kryła się w chmurach, a my przez całą drogę liczyliśmy na znaczną poprawę pogody. W drodze na Świnicką Przełęcz Im dalej w kierunku Przełęczy tym gęściej robi się na szlaku. Sporo ludzi wchodzi razem z nami, ale też kilka już schodzi, choć jest dopiero 9 rano. Po około godzinie drogi jesteśmy na Świnickiej Przełęczy. Szlak tu powoli, majestatycznie zmienia się z zielonego dywanu na ostre kamienie. Im wyżej tym trawy coraz mniej. Obowiązkowa przerwa na zdjęcia nie trwa zbyt długo, bo pogoda i widoczność nie rozpieszczają. Ruch na Przełęczy jest zdecydowanie większy i to z każdej strony. Ludzie schodzili już ze Świnicy, ale sporo osób szło z pobliskiego Kasprowego. Ruszamy na szczyt. Zaczynamy kamienistymi schodami ostro w górę, niby jest tu wyznaczony szlak, ale łatwo go ominąć co nie jest problemem, bo szybko można odnaleźć właściwą drogę. Dzięki temu, że szlak jest dosyć szeroki spokojnie można mijać się na szlaku i uniknąć przymusowych postojów. Po chwili zaczynają się wyczekiwane przez nas łańcuchy i drabinki. Niektórzy się ich boją, ale my zawsze powtarzamy, że one mają nam przecież ułatwiać, a nie utrudniać przejście trudniejszych fragmentów na szlaku. Dochodzimy do słynnego żlebu Batona, niby płasko, niby łatwo ale.. ślisko, dlatego zbieramy z ziemi łańcuch i trzymając się go idziemy jak po stole. Żleb kończy się i między skałami skręcamy w lewo o czym informuje nas czerwona strzałka. Tu pośród chmur zaczyna wyłaniać się panorama Doliny Pięciu Stawów. Dalej szlak zaczyna się lekko wznosić, nie jest niebezpiecznie, ale śliskie i kruszące się kamienie wraz z ekspozycją robią swoją robotę. Chyba trafiliśmy w odpowiednią godzinę z wejściem na szczyt bo nie mijamy zbyt dużo ludzi, a jak się później okaże, mijanki mogą sprawić spore problemy. Szczególnie dla osób, które czują się zbyt pewnie idąc wzdłuż przepaści. Kilkanaście metrów od szczytów Świnicy (tak, tak, szczytów, bo wierzchołki są dwa) mijamy rozgałęzienie w stronę Przełęczy Zawrat. Po kilku minutach jesteśmy na szczycie i nie widzimy nic. Mgła przysłoniła dosłownie wszystko, prognoza tym razem się nie sprawdziła, a szkoda. Przed nami był nadal chyba najbardziej wymagający odcinek szlaku, więc po chwili ruszyliśmy na Przełęcz Zawrat. Świnica - Przełęcz Zawrat [AKTUALIZACJA] Szlak ten został zamknięty w maju 2018 roku do odwołania z powodu obrywu skalnego i zniszczenia dużego fragmentu szlaku. Jest to dosyć trudny odcinek przy którym należy zachować szczególną ostrożność. Droga idzie ostro w dół i przy schodzeniu szczególnie przydają się tu łańcuchy. Cały czas towarzyszy nam znana od kilkudziesięciu minut przepaść, ale ostrożnie stawiając kroki przejście nie sprawia nam większych problemów. W pewnym momencie zauważamy przed sobą spory zator. Okazuje się, że dochodzimy do najtrudniejszego miejsca na trasie Świnica - Zawrat, czyli "kominka". Jest to długi blok skalny ubezpieczony łańcuchami i klamrami. Przy schodzeniu nie powinien on sprawić wielu trudności, no może oprócz długich kroków, które trzeba robić między klamrami. Końcówka to już całkiem szeroka ścieżka usypana małymi kamyczkami, które lubią usypywać się spod butów. Niezwykłe widoki na Zawracie W końcu docieramy do Przełęcz Zawrat. To tutaj zaczyna się najsłynniejszy i uznawany za najtrudniejszy szlak w Polsce - Orla Perć. Jak na złość dopiero na Przełęczy wyszło słońce i widoczność była o niebo lepsza niż na Świnicy. Naszym oczom ukazała się panorama Dolina Pięciu Stawów i Zadni Staw Polski, a dostrzec można także Krywań, Rysy czy Mały Kozi Wierch. Przełęcz Zawrat - Dolina Gąsienicowa Przed nami ostatni dosyć wymagający odcinek z Przełęczy Zawrat do Doliny Gąsienicowej. Pierwsze zejście tym szlakiem pamiętamy do dziś, choć od tego czasu już trochę minęło. Są miejsca, które zostają w pamięci na dłużej i to niewątpliwie jest jedno z nich. I te zakwasy następnego dnia też pamiętamy! Podczas zejścia z Zawratu, zwłaszcza na początku, trzeba zachować szczególną ostrożność i nie ma się co spieszyć ze stawianiem kroków. Jest kilka miejsc, gdzie łańcuchy nam to zdecydowanie ułatwią. Z Przełęczy można także zejść do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Ten szlak jest zdecydowanie mniej wymagający. Właśnie nim wybraliśmy się pierwszy raz na Zawrat. Jest on dosyć długi, ale bardzo malowniczy. Czy szlak na Świnicę jest trudny i dla każdego? Ciężko odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie. Podejście od strony Świnickiej Przełęczy wydaje się być szlakiem o umiarkowanym poziomie trudności. Osoby już trochę obyte z łańcuchami i ekspozycją, które chociażby weszły na Giewont czy Szpiglasowy Wierch, nie powinny mieć większych problemów z przejściem tego szlaku. Trochę więcej trudności możemy napotkać na szlaku Świnica - Zawrat. Na pewno nie jest to miejsce polecane osobom, które mają lęk wysokości czy przestrzeni. Wąskie ścieżki nad przepaścią mogą powodować przyspieszone bicie serca. Byliśmy świadkami jak niektórzy, właśnie w takich miejscach, nie byli w stanie zrobić kolejnego kroku. Trzeba też pamiętać, że wejście na Świnicę przez Zawrat, czy to z Doliny Pięciu Stawów czy z Murowańca, to dość długa i fizycznie wyczerpująca wędrówka. Piękna, ale także niebezpieczna Świnica Świnica to góra, która słynie również z wielu wypadków, w tym niestety także śmiertelnych. Cieszy się coraz większą popularnością, także wśród tych, którzy nie mają zbyt dużego doświadczenia. Świnica znajduje się stosunkowo blisko Kasprowego, gdzie można wjechać kolejką. Zdarza się, że dosyć spontanicznie staje się celem, ponieważ jest w miarę blisko. To jednak jest szlak, gdzie należy się odpowiednio przygotować, zaczynając od stosownego ubrania i obuwia, bo tutaj japonki czy sandały zdecydowanie nie zdadzą egzaminu. W okolicach masywu Świnicy w przeszłości dochodziło i wciąż dochodzi do wielu wypadków, a także samobójstw. Nie idź tam tylko dlatego, że znajomy tam był i dał sobie radę. Jeśli nie jesteś przekonany jak poradzisz sobie w trudnych warunkach, to poczekaj. Zdobądź trochę doświadczenia i kiedy będziesz gotowy, idź. Zanim pójdziesz na Świnicę zimą.. Świnica zimą potrafi być jeszcze bardziej wymagająca, ale także zdradliwa. To, że nie mieliście problemów ze zdobyciem góry latem, nie oznacza, że tak samo będzie z wejściem zimowym. Tutaj zdecydowanie trzeba mieć już wiedzę jak poruszać się w tym okresie w wysokich górach. Aby to zrobić warto wybrać się na podstawowy zimowy kurs turystyki, który przygotuje Cię do samodzielnych i bezpiecznych wypraw. To własnie tam uzyskasz niezwykle cenne informacje, między innymi o tym jak się ubrać zimą, jak posługiwać się czekanem, nauczysz się chodzić w rakach, jak hamować podczas upadku, jak poruszać się w terenie zagrożonym lawinami i jak zachować się w sytuacji kryzysowej. Nasze odczucia po zdobyciu Świnicy Po naszej letniej wędrówce na Świnicę zdecydowanie czujemy niedosyt. Kapryśna pogoda odebrała nam jakiekolwiek widoki, być może dlatego też nie odczuliśmy też ekspozycji w niektórych miejscach, bo nie mieliśmy szans nic zobaczyć. Wędrówka dla nas zdecydowanie do powtórzenia w lepszych warunkach pogodowych! Przejście odcinka Świnica - Zawrat to w naszym odczuciu dobry wstęp przed najtrudniejszym polskim szlakiem, Orlą Percią. A jakie są Wasze doświadczenia związane ze Świnicą? Zdobyliście ją już czy zaczynacie powoli o tym myśleć?
Czas przejścia z Kasprowego Wierchu do czerwonego szlaku w Dolinie Cichej: 1:40 h, ↑ 2:20 h – czerwony z Doliny Kościeliskiej przez Czerwone Wierchy i dalej główną granią Tatr przez Kasprowy Wierch, Liliowe i Świnicką Przełęcz na szczyt Świnicy i dalej w kierunku Orlej Perci. Czas przejścia z Kopy Kondrackiej na Kasprowy Wierch
Na szczycie znalazłem jednego kompana, wymieniliśmy kilka zdań, po czym mogłem wreszcie odetchnąć. Widoki były świetne, ale, bo przecież zawsze musi jakieś być, nisko nad Orlą Percią świeciło słońce i w tamtym kierunku też nie mam fotek, bo i tak by nic dobrego z nich nie wyszło. Ehh, smuci mnie to jeszcze do teraz. No ale pewnie kojarzycie, że widać tam Kozi Wierch, Granaty itd. Oczywiście przy dobrej pogodzie zobaczycie też Lodowy Szczyt, Rysy, Mięguszowieckie Szczyty i nawet Gerlach. Zaskakująco mały wydał mi się Kościelec, którego tak wielbię. Cudownie za to wyglądało morze chmur, nadciągające od północy. Wreszcie doczekałem się takiego widoku w Tatrach. Piękna Grań Hrubego i nieco schowany Krywań Co jeszcze widać ze Świnicy? Przede wszystkim grań Hrubego Wierchu i piękną piramidę Krywania, a w przypadku dobrej pogody, odległe Niżne Tatry. Nie wolno również zapomnieć o grani prowadzącej w stronę Kasprowego Wierchu, gdzie pokazuje się też Giewont, no i o ciągnących się dalej szczytach Tatr Zachodnich, z najwyższą w tamtej części gór Bystrą. Na pewno jest co oglądać, bo nawet Hala Gąsienicowa wyglądała ciekawie z tej perspektywy. Zwłaszcza to nadciągające morze chmur tworzyło klimat. Tylko czekałem, aż znajomy mi Wielki Kopieniec skryje się pod tą puchatą kołderką. Panorama ze Świnicy. W oddali Kasprowy Wierch i Giewont. No i Babia Góra na horyzoncie Szczyt nie jest zbyt rozległy, ale spokojnie można tu znaleźć ciut miejsca na odpoczynek. A tego właśnie potrzebowałem. Wygrzebałem jakieś słodkości z plecaka, uzupełniłem płyny i kręciłem głową dookoła, oglądając panoramę. Na górze nie zabawiłem jednak zbyt długo. W końcu wcisnąłem aparat do plecaka i przełączyłem się w tryb koncentracji. No i co się okazało? Że zejście wyjątkowo szło mi lepiej, niż podchodzenie. Ewenement jakiś, bo nie zdarzało mi się to nigdy, ale po prostu wiedziałem już mniej więcej, jakie przeszkody mnie czekają i jak się za nie zabrać. Wielki Kopieniec pochłaniany powoli przez chmury Krótka grań, potem ta ścianka i coraz sprawniej obniżałem się wzdłuż szlaku. W niektórych miejscach rezygnowałem z dotykania łańcuchów, a w innych śmiało korzystałem z ich pomocy. Kwestia uwagi i spokoju. I tak pokonując kolejne płyty, dotarłem pod Wrótka, gdzie przywitał mnie stary znajomy – Żleb Blatona. W tym miejscu postanowiłem wyciągnąć już aparat, bo przekraczanie tego miejsca może być ryzykowne, ale nie jest zbyt trudne technicznie. Ścieżka nie jest jednak zupełnie pozioma. Wracając ze szczytu Świnicy, teren bardzo nieznacznie się wznosi. I tutaj też spotkałem pierwszych, podchodzących turystów. Żleb Blatona w drodze powrotnej To chyba też dobre miejsce, żeby przypomnieć trochę niepisanych zasad, na temat poruszania się w takim terenie. Otóż w górach opłaca się być cierpliwym i dobrze o tym pamiętać, korzystając ze sztucznych ułatwień. Optymalnie, jeżeli z jednego przęsła korzysta w tym samym czasie jedna osoba. Jeżeli szarpniecie za łańcuch i przygnieciecie komuś palce do skały, w najlepszym przypadku zetkniecie się ze spojrzeniem pełnym chęci mordu. Gorzej, jeśli pozbawicie kogoś równowagi. Tak więc bądźcie cierpliwi, idźcie w swoim tempie, a ewentualnie w łatwiejszych miejscach zatrzymajcie się i przepuście tych, którzy idą za wami szybciej. Ja tego problemu nie miałem, bo ze szczytu schodziłem o porze, w której inni dopiero podchodzili do góry. Dolina Gąsienicowa Wymieniałem więc kolejne „cześć”, rozmawiałem chwilę z kolejnymi grupami, kiedy nagle przywitała mnie czyjaś uśmiechnięta twarz. „Nie poznajesz mnie? Robiliśmy sobie wczoraj zdjęcia na Chłopku”. Tak! Od razu sobie przypomniałem, że to ten sam turysta, z którym poprzedniego dnia rozmawiałem na przełęczy. Jakie jest prawdopodobieństwo, że dwóch obcych ludzi, wybierze w ciągu dwóch dni te same szlaki i na nich się spotka? Nie wiem, ale takie górskie, krótkie pogawędki są naprawdę miłym przerywnikiem samotnych wędrówek. Pozdrawiam! Najtrudniejsze już za mną, więc obniżam się niespiesznie Wiedziałem za to, że od tego miejsca będzie już łatwiej. Owszem, są jakieś niewielkie przeszkody skalne, przydatne są momentami ręce, ale to już nic, co budziłoby jakąś specjalną grozę. Tak więc mając przed sobą grań prowadzącą w stronę Kasprowego, a po prawej piękne chmury, powoli obniżałem się w stronę Przełęczy Świnickiej. Moja poranna eskapada dobiegała powoli do końca, a ja w bezpiecznym i jednym kawałku, mogłem się już nieco rozluźnić. Lubię to uczucie, które towarzyszy człowiekowi, kiedy upora się już z trudnościami na szlaku. Sporo satysfakcji, ale też trochę ulgi. Bo owszem, mogłem się poobijać w drodze powrotnej do Kuźnic, ale wymagałoby to już nieco więcej starań z mojej strony, niż gdzieś w podszczytowych partiach Świnicy. Wracam na Przełęcz Świnicką Tymczasem powoli rozważałem, który wariant zejściowy wybrać. Nie było to jednak takie proste, bo zaczynałem odczuwać już dosyć mocny ból stóp. Czułem się znakomicie, poza tą jedną dolegliwością, która w górach niestety bywa mocno uciążliwa. Szlak w dalszej części prowadzi przez Pośrednią i Skrajną Turnię, a przynajmniej tak mogłoby się wydawać z daleka. Na moje szczęście i ku radości moich dolnych kończyn, ścieżka trawersuje zbocze po południowej stronie, więc ominęły mnie trudy kolejnych podejść. Tutaj mogłem sobie już dreptać powoli z nogi na nogę, ciesząc się świetną pogodą i rozległym widokiem na południe. Tyle tylko, że stopy bolały mnie już nie na żarty. Przed sezonem zmieniłem buty, później zmieniłem wkładki, potem jeszcze skarpetki i… niewiele to dało. No powiedzcie mi, czy tak ma być i wy też przeżywacie taki ból po dwóch dniach chodzenia, czy to ze mną jest coś nie tak? Macie na to jakieś sposoby? Nie ukrywam, że trochę psuło mi to wędrowanie i to mimo tego, że ogólnie czułem się doskonale. Trawers zbocza z widokiem na Tatry Zachodnie Dotarłem w końcu do Przełęczy Liliowe, granicznego miejsca pomiędzy Tatrami Wysokimi, a Zachodnimi i rozbiłem obóz. Położyłem się w przybierającej odcienie rudego trawie i miałem ochotę leżeć tam godzinami. Było słonecznie, ciepło, a przede mną chmury wiszące nisko nad Doliną Gąsienicową. To była też pora, żeby wreszcie dłużej odpocząć i coś zjeść. Do samego końca zastanawiałem się, który szlak zejściowy wybrać. No i uznałem, że tutaj na górze jest tak ładnie, że przejdę się granią w stronę Kasprowego Wierchu i stamtąd zielonym szlakiem udam się do Kuźnic. Przy okazji chciałem zerknąć, jak ten odcinek wygląda, bo nigdy wcześniej jeszcze nim nie szedłem. Z małym grymasem zerwałem się na nogi i ruszyłem przed siebie, mijając jeszcze Beskid. Trawy przybrały już piękny, rudy kolor Kasprowy Wierch na wyciągnięcie ręki. Tłum uśmiechniętych, rozgadanych turystów i ja. Z niechęcią pokonujący ostatnie schody w drodze na szczyt. Miało być już jednak tylko w dół, prosto do Kuźnic, gdzie chciałem zakończyć tę bardzo przecież udaną wycieczkę. Rzuciłem jeszcze wzrokiem w stronę Świnicy, upewniłem się że Giewont ciągle stoi w tym samym, co od milionów lat miejscu, po czym ruszyłem w dół. Nie zatrzymywałem się już ani na sekundę. Zielony szlak w początkowym fragmencie nie należał do specjalnie wygodnych, a ja na niewygody stałem się strasznie podatny jakoś tak w okolicy Przełęczy Liliowe. Dużo kruchego podłoża dotkniętego erozją, co nie ułatwiało sprawy, zwłaszcza na zejściu. Widoki miałem za to całkiem niezłe. Przed sobą przykrywające Zakopane chmury, a po lewej Czerwone Wierchy. Otoczenie jest całkiem ładne Po czasie i to przestało mnie jednak zajmować, a wzrok utkwił na dobre w okolicach butów i kolejnych kamieni. Stawiałem krok za krokiem i zacząłem się zastanawiać, dlaczego ci wszyscy ludzie tak późno wyszli na szlak. Przecież zaraz zastanie ich noc. No ale racja, zjadą sobie w razie czego kolejką. Wiecie, przyzwyczajony byłem, że nasze wycieczki kończyliśmy późnym popołudniem i dopiero po chwili do mnie dotarło, że to ja nadzwyczaj wcześnie schodzę już w doliny. Nie było jeszcze nawet jedenastej, co trochę namieszało mi w głowie. Oddałem się więc w całości maszerowaniu. To był naprawdę udany dzień, tyle że czekało mnie ponad dwie godziny schodzenia na obolałych stopach. Nic przyjemnego. Pokonywałem kolejne zakosy, czasami gdzieś na chwilę przysiadłem i tak kawałek po kawałku mijałem kolejne piętra roślinności. Trzymam dobre tempo, a wszystko dlatego, że mam już serdecznie dość Stan szlaku znacząco się poprawił, dzięki czemu i moje tempo wzrosło. A kiedy wreszcie znalazłem się w lesie wymyśliłem, że jest tylko jedna skuteczna metoda, żeby jeszcze szybciej rozprawić się z trasą: bieg. Tak więc ścisnąłem lepiej paski plecaka i tam gdzie się dało, zbiegałem. I w zasadzie zadowolony z siebie byłem, bo i dystans kurczył się w mgnieniu oka, a mnie bolało jakby mniej. A może to był tylko taki efekt placebo? Nie miało to znaczenia, bo wkrótce minąłem stację przesiadkową kolejki, gdzieś tam mignęły mi Myślenickie Turnie, a teren dość konkretnie się wypłaszczył. No i jak to zazwyczaj bywa, jeżeli czegoś się bardzo mocno chce i wykorzysta zaawansowane techniki wizualizacji, koncentrując wszystkie myśli na upragnionym celu, to… nie stanie się absolutnie nic. Zejść bowiem należy samemu. Pewnie zachwyciłbym się widokami, gdyby nie ból stóp. Byle niżej Czekałem na widok zabudowań i schodziłem, czekałem i schodziłem. Schodziłem i czekałem. Trwało to całą wieczność, ale w końcu wypatrzyłem to, czego tak bardzo pragnąłem: lśniący i biały bus marki nieznanej i uśmiechnięty pan kierowca, który z prawdziwą i wcale nieudawaną uprzejmością zaprosił mnie do wnętrza tego wehikułu. Cóż za wygodne siedzenia! Z trudem powstrzymałem westchnienie rozkoszy, co by współpasażerów nie straszyć. Z Kuźnic w mgnieniu oka zjechaliśmy na parking i tak oto domknąłem zaplanowaną rano pętelkę. Najlepiej wydane trzy złote w dziejach tego bloga. Ostatnia prosta i wycieczka na Świnicę stanie się przeszłością Świnica to trudny szczyt, ale ta opinia jest chyba powszechnie znana. Nie są to jakieś ekstremalne trudności techniczne, poza tym szlak obwieszony jest ułatwiającymi sprawę łańcuchami, ale nie poleciałbym go raczej na pierwszy kontakt z Tatrami Wysokimi. Dlaczego nie? Bo nic o tobie nie wiem. Nie wiem, jak reagujesz na ekspozycję, czy nie przeraża cię taki skalny teren, no i czy kondycyjnie dasz radę, bo z Kuźnic to kawał drogi. To ostatnie da się pominąć, bo na Kasprowy można się dostać kolejką, a stamtąd droga na szczyt nie jest już tak odległa. No, a jeżeli ty sam nie jesteś pewien czy się w takim terenie odnajdziesz, to nie ma przecież żadnego wstydu w zdobywaniu doświadczenia na innych, trochę łatwiejszych szlakach. Ciągle za to pięknych pod względem widokowym. Za takie z pewnością można uznać wejście na Kozi Wierch z Doliny Pięciu Stawów, czy zielony szlak na Zadni Granat. Szpiglasowy Wierch od „Piątki” natomiast pozwala zapoznać się z ułatwieniami w postaci łańcuchów. Tak jak wspomniałem wcześniej, każdy odbiera trudności nieco inaczej. Może niektórych to zdziwi, ale zdecydowanie przyjemniej pokonywało mi się przeszkody poprzedniego dnia, w drodze na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem. I nie mówię, że jest tam łatwiej – było mi wygodniej. Zdecydowanie przyjemniej też wędrowało mi się na Kościelec, a przecież niektórzy to właśnie ten szczyt uważają za trudniejszy od Świnicy. Jak widać, odbieranie trudności jest bardzo subiektywne, więc warto najpierw poznać trochę samego siebie. Sztuczne ułatwienia pomagają pokonać przeszkody, ale nie powinniśmy chyba całkowicie na nich polegać. Mają być pomocą, a nie całkowitym zastąpieniem uwagi. Inaczej skończycie jak ja, chcąc dotknąć każdego z nich. Pod względem technicznym, pokonywane przeszkody nie należą do jakichś wybitnie trudnych. No, ta ostatnia ścianka sprawiła mi sporo kłopotów, ale ona też jest ubezpieczona. Główne zagrożenia to ekspozycja, bo szlak biegnie długo w bliskim otoczeniu stromego zbocza, no i samo podłoże. Często pokonuje się płyty, które wydeptane przez innych i po opadach deszczu, mogą stanowić naprawdę śmiertelne zagrożenie. Jeżeli doda się do tego bardzo duży ruch turystyczny, to jestem w stanie sobie wyobrazić, że „mijanki” na szlaku nie należą do najprzyjemniejszych. No i do tego dochodzi przede wszystkim to, co siedzi w głowie, bo trasa wiedzie w prawdziwie górskim otoczeniu. Odporność na „przepaściste” przejścia i brak lęku wysokości na pewno ułatwią sprawę. Dlatego w mojej ocenie, nie jest to szczyt, który powinieneś wybrać na pierwszą wycieczkę w Tatrach Wysokich. Jeżeli jednak jesteś zdecydowany, to ruszaj śmiało. To naprawdę ciekawy i gwarantujący spore emocje szlak. W powyższym wariancie, to jakieś 18 km marszu i niemal 1600 m przewyższeń. Nie jest to mało, a mapy wskazują, że trzeba zarezerwować sobie prawie 10 godzin wolnego czasu. Możecie zajrzeć też do galerii, gdzie znajdziecie znacznie więcej zdjęć z tej wędrówki. Wycieczka na Świnicę jest wymagająca pod względem pokonywanych trudności, ale też wymaga niezłego przygotowania kondycyjnego. Zerknijcie więc, czy to coś dla was. Jeżeli chcecie być zawsze na bieżąco i otrzymywać maile o kolejnych wpisach, zostawcie swój adres e-mail. Gdybyście natomiast nie wiedzieli co robić z nadmiarem gotówki, to zerknijcie na nasz profil w portalu Patronite. Można zgarnąć fajne zdjęcia. Pozdrawiamy!. 454 335 159 610 656 473 284 143