14 kwietnia 1912 roku luksusowy liniowiec pasażerski, Titanic, po zderzeniu z górą lodową podczas swojego dziewiczego rejsu poszedł na dno. W 1898 roku Morgan Robertson napisał nowelę „Futility” (próżnia), w której podobny statek spotkał podobny los. Zaledwie na kilka lat przed katastrofą dziennikarz W. T. Stead ostrzegał przed nadciągającą tragedią spowodowaną brakiem łodzi ratunkowych. W końcu, gdy Titanic wypłynął [i po kilku dniach zatonął], wielu pasażerów i członków załogi było zbyt wystraszonych, by wejść do łodzi. Samospełniajace się proroctwo Być może własciciele Titanica popełnili wielki błąd, mówiąc o nim, iż jest niezatapialny. Dlaczego? Czy pokusili tym los? A może to brak wiedzy spowodował podświadome decyzje u załogi, które to decyzje doprowadziły do katastrofy? Na przykład, co pokusiło załogę, żeby zwiększyć prędkość statku w rejonie oceanu obfitującym w góry lodowe? Czy czuli, że mają coś do udowodnienia? Psychiatra dr John Barker wysnuł teorię o istnieniu samospełniającego się proroctwa, [które występuje] gdy umysł dąży do dokonania się czegoś w rzeczywistości. Pod ten pomysł możnaby podciągnąć wiele przypadków prekognicji – jest to tylko prosta odmiana możliwego mechanizmu związanego z astrologią. Jednakże jest on daleki od pełnego zrozumienia naszej zdolności oddziaływania na przyszłość. I Ching Z przepowiadaniem są pewne problemy. I narastają, gdy przyjrzymy się pokrewnej dyscyplinie, dywinacji. Typową dywinacją jest starożytny chiński system I Ching, który został opracowany najprawdopodobniej przez władcę Fu Shi, lecz aż do czasów współczesnych był w naszym kręgu całkowicie nieznany. W tym systemie, będącym odnóżem taoizmu, nie istnieje przeszłość, teraźniejszość ani przyszłość. Jest tylko energia życiowa, ch’i, i jej przeciwne siły tworzenia i niszczenia, yin i yang. Przeglądając „Księgę zmian”, przepowiadający może trzy razy rzucić 50 patyków krwawnika lub trzy monety. Ścieżka, którą tworzą upadające patyki, tworzy tak zwane „heksagramy”, składające się z brył i przerywanych linii. Rezultat jest widoczny jako wskazówka, jak powinieneś dalej poprowadzić swoje życie. Tarot Innym systemem jest Tarot, którego nazwa wzięła się z włoskiego określenia „tarochi” oznaczającego atuty. Jest to plik składający się z dwóch talii kart, Tarot składa się z Wielkich Arkana, czyli 22 kart symbolizujących śmierć, mądrość itd, oraz z Małych Arkana, czyli 56 kart reprezentujących różdżki, miecze, puchary i pentagramy (dodatkowo każda talia zawiera kartę zwaną giermkiem). Prawdopodobnie Tarot został sprowadzony do Europy przez Cyganów, najwcześniejsza znana talia Tarota jest przechowywana w Bibliotece Narodowej w Paryżu. Współczesna talia została opracowana w 1910 roku przez okultystę Arthura Edwarda Waite. Według niektórych, ilustracje znajdujące się na kartach Tarota pochodzą z egipskiej Księgi Tota, według innych pochodzą one z alfabetu hebrajskiego. Carl Jung dopatrywał się w tych ilustracjach archetypowych obrazów pochodzących z ludzkiej duszy. Jednak wielu amatorów, przekładając karty i kładąc je wielokrotnie, może otrzymać takie odpowiedzi, jakie chcą otrzymać. Zbieg okoliczności W jakim stopniu możliwe jest, aby przypadkowe ułożenie się patyków/monet lub kart doprowadziło do rzeczywistego poznania przyszłości? Czy jakiś, na przykład, „sukces” mógłby być tylko wynikiem zbiegu okoliczności? Słownik oksfordzki definiuje zbieg okoliczności jako „godny uwagi zbieg wydarzeń nie mających oczywistego związku przyczynowego”. Przypomina mi to Teorię Chaosu. Czy może to oznaczać np, że nasza interpretacja jest zbyt redukcjonistyczna, żebyśmy mogli zrozumieć przyczynę [zbiegu okoliczności]? Prawdopodobieństwo Czy zbieg okoliczności może być odgałęzieniem prawdopodobieństwa z przewidywalnością prowadzącą do porządku? Na przykład kiedy przeprowadzono badanie mające na celu zliczenie liczby pogryzień przez psy w Nowym Jorku, wówczas każde ukąszenie okazywało się być przypadkowe, ale roczna statystyka ukąszeń z roku na rok prawie się nie zmieniała. Jeśli weźmiemy radioaktywny izotop, to rozpad jego cząsteczek jest całkowicie nieprzewidywalny, jednak izotop ma określony czas połowicznego rozpadu. Nawet fizycy, tacy jak Paul Dirac, mogliby stwierdzić, że istnieje tylko jedno słowo zdolne do określenia unikalnej równowagi, która doprowadziła do powstania wszechświata i życia. Zbieg okoliczności. Jednak Carl Jung również był zafascynowany zbiegami okoliczności, gdy rozwijał swoją teorię synchroniczności, w której argumentował, że zbiegi okoliczności bywają tak zadziwiające, że być może umysł odgrywa w nich jakąś rolę, wpływając na otoczenie tak, że ma miejsce zbieg wydarzeń. Klątwa Istnieje wiele znanych klątw, począwszy od wydarzeń, które nastąpiły po odkryciu grobowca Tutenhamona, do tych związanych z Voodoo. Można w nich zaobserwować określony „mechanizm” socjopsychologiczny. Zastanów się, w jaki sposób ludzie zaangażowani przy wykopaliskach w Egipcie mogą czuć się coraz bardziej dotknięci przez klątwę. Racjonalnie niewątpliwie powinni to uczucie zignorować, jednak czy ich podświadomy umysł może wywołać jakieś skutki? Jeśli tak, to można wówczas zaobserwować, jak wzrasta prawdopodobieństwo, powodując synchronistyczne działanie mogące doprowadzić do wypadku lub mogące wywrzeć wpływ na czyjeś zdrowie. Mógłbym argumentować, drogi czytelniku, że tak jak w przypadku Titanica i praktyk dywinacyjnych, może zostać stworzona pewna kultura, w której umysł mógłby doprowadzić cię do twojego własnego przeznaczenia [chodzi tu o wpływ umysłu na wydarzenia – dop. Ivellios]. Od wieków taka moc była umieszczana w kręgu oddziaływania „zła” i nazywana „urokiem”. Podejrzewam, że „wiara” w jego moc może spowodować, że sprowadzisz „urok” na siebie. Anthony North Tłumaczenie i opracowanie: Ivellios Źródło:
Tłumaczenia w kontekście hasła "STAROŻYTNA PRZEPOWIEDNIA" z polskiego na angielski od Reverso Context: TO STAROŻYTNA PRZEPOWIEDNIA ZAPISANA WE WNĘTRZU WIELKIEJ PIRAMIDY TSORTU.
Wiele lat temu, gdy byłam jeszcze studentką polonistyki, wakacje spędzałam jako przedszkolanka na koloniach, co pozwalało mi jednocześnie na pobyt w pięknych miejscach naszego kraju, najedzenie się gotowanych potraw oraz przygotowywanie do zawodu nauczyciela (który porzuciłam po 5 latach pracy). Lubiłam zawsze rozmawiać z ludźmi, bez wyboru i wcześniejszych założeń, a zwłaszcza z wiejskimi kobietami, możliwe, że dlatego, iż w ich towarzystwie nie czułam własnej niższości doznawanej na co dzień. Te rozmowy po latach zaowocowały moją powieścią „Sierotka”, gdzie chciałam dać głos wszystkim poniżanym dziewczynom w czasach, gdy kobiety były traktowane jak nic warte statystki męskich losów. Mój bardzo dobry znajomy, doktor filologii, ówczesny intelektualny autorytet, późniejszy naczelny redaktor literackiego czasopisma, zdający się (w moim przekonaniu) rozumieć wszelkie drgnienia ludzkiej duszy, kształtujący mój ogląd literackiego przetworzenia świata, w jakimś poważnym artykule kilka lat później określił kobiece pisanie jako „literaturę majtkową”. Dla niego i jemu podobnych, opowieści z babskiego punktu widzenia były żenujące, krążyły wokół porodów, miłości i nienawiści do świeżo urodzonych dzieci, rozmemłanej psychiki, rozpiętej między uczuciami a żałosną codziennością, z jej prymitywną cielesnością, niezrozumiałymi wymaganiami wobec świata, problemem akceptacji ludzkiej zwierzęcości, nawet zgłaszanym w postaci nie dosłownej, a przetworzonej w poezji. To nie były tematy godne jej doniosłości. Z jego punktu widzenia miałam podstawową wadę – nie byłam w stanie się zaszufladkować do określonej kategorii twórczej (co pokutuje do dziś mimo mojej starości). Ja zaś ubolewałam nad tym, że nie potrafię wyrwać się poza swój stan i w gruncie rzeczy niczego nie jestem pewna. Wiele lat wierzyłam jego oglądowi świata, co oczywiście jest świadectwem mojej życiowej naiwności, do czasu, gdy nie trafiłam na piękne teksty Jeana Geneta. Wszystko przemawiało przeciwko niemu, a zwłaszcza jego życiorys, jednak było to piękno i wzniosłość w pogardzanej odmianie miłości, nieakceptowane przez literackie lobby. Moim zdaniem czytałam wówczas najpiękniejsze teksty o miłości (choć całkiem nieprawomyślne). Cała reszta wpojonych mi literackich zastrzeżeń stanęła dużo później pod znakiem zapytania, ale to był dopiero początek. Wracając jednak do czasów kolonii w podlaskiej scenerii (wieś Tokary): zgłosiła się do mnie pewna starsza kobieta w czasie, gdy pełniłam funkcję kierowniczki, z prośbą o sprzedaż zlewek dla jej świń. Takich próśb było kilka, ona jedna miała argumenty, które mnie przekonały. W zamian za to powróżyła mi moje losy aż do śmierci – co wówczas wydawało mi się śmieszne i głupie. Co mi ta kobieta wróżyła? Po pierwsze męża bruneta i rówieśnika – podczas gdy ja zazwyczaj kochałam się w blondynach, nawet typie tzw. świńskich blondynów, uważanych za zrównoważonych intelektualistów i stanowiących całkowite przeciwieństwo do dziewczyn mojego rodzaju, o których rodzina mawiała, że nie wiadomo, czego się po nich spodziewać. Mój ideał męskości musiał być starszy ode mnie i być bardziej doświadczony – taki archetyp ojca, którego naprawdę nie miałam, ponieważ mój tata, nawet gdy był z nami, nigdy nie był dojrzałym facetem. Ewentualnie mógłby też być kimś o wiele młodszym ode mnie, na początku drogi zrozumienia między kobietą a mężczyzną, z którym odnajdywalibyśmy własne, niestandardowe ścieżki. W każdym razie nie oczekiwałam, że będzie moim rówieśnikiem, skądże znowu! Ci byli już ukształtowani w sposób nierokujący dla mnie nadziei. Po drugie wróżyła mi dwóch synów, gdy ja pragnęłam posiadania córek. Nie będąc przekonania o tym, iż jakikolwiek mężczyzna może mnie zrozumieć, uznałam, że takiego zrozumienia mogę jedynie oczekiwać od ewentualnej córki. Miałam dla niej nawet gotowe imię – Ludmiła. Miała miłować ludzkość i każdą jej cząstkę, miała być dziewczyną silną i niezależną z właściwą dozą bezlitosności, której mnie brakowało. Mówiąc o dwóch synach, na początku wahała się. Jeden, dwóch – wreszcie zdecydowała się na dwóch. Okazało się, że miałam bliźnięta. Po trzecie – kobieta owa oświadczyła mi, iż na starość wprawdzie nie zdobędę jakiegoś znaczącego majątku, ale nie będę miała problemów materialnych, co wydawało mi się zupełną bzdurą. Ja, która potrafiłam ukraść dziecku w parku bułkę z wędliną, nie miałabym problemów materialnych? Niemożliwe`! Lata całe brakowało mi pieniędzy do pierwszego, a tu taki luksus nie do wyobrażenia! Przepowiedziała mi też inne wydarzenia w moim życiu, nie określając ich tak dokładnie, ale na przykład moment zagrożenia życia w drugiej jego połowie, co sprawdziło się w związku z wypadkiem komunikacyjnym. Przepowiednie owej kobiety utkwiły mi w pamięci na wiele lat, ponieważ takie były nieprawdopodobne. A jednak spełniły się co do joty. Dzisiaj, na starość wiem, że wiele kobiet ma talent przepowiadania przyszłości, choć im jest on większy, tym mniej mu wierzą. Czasami mówią sobie: będzie tak, i tak, i ku swojemu zdziwieniu trafiają w sedno. Nie są im potrzebne karty, astrologia i inne wspomagacze, same nie mają pojęcia, skąd ich talent się bierze i nazywają go niegroźnie intuicją. Niestety, talent ten rzadko trafia się wśród zawodowych przepowiadaczy, trudno więc na kogoś takiego natrafić. Charakterystyczne jest także, że z im starszą osobą mamy do czynienia, tym mniej jest zainteresowana odgadywaniem i obnażaniem przyszłości. Większość z nich nie wierzy w zaskoczenia, sądzą więc, że nie warto się upewniać co do tego, co raczej powinno nastąpić. Odgadywanie rodzaju choroby, na którą się umrze, nie jest zabawne, ani do czegokolwiek potrzebne. Do zajęcia się przyszłością mogą jedynie skłonić sprawy życiowe jak na przykład ową kobietę chęć uzyskania stołówkowych zlewek dla swoich świń. Ta kobieta, która nie wychodzi mi z pamięci, nie potrzebowała niczego do swoich wróżb, ani kart, ani patrzenia w rękę. Siedziała na kuchennym stołku, trzymając między nogami wiadro porzeczek, które przyniosła w prezencie i mówiła. Wiele lat później zastanawiam się, jaki mechanizm odpowiada za przewidywanie przyszłości. Czy bierze się on z własnego wnętrza, własnej intuicji czy stanowi podpowiedź nieznanych sił, dających sygnały pozwalające wybrańcowi na wyczucie jakości czasu i atmosfery otaczającej danego człowieka. Może bierze się też ze sprzężenia dwóch osób, powodującego, iż rozumieją swoje losy bez słów, ponieważ istnieją między nimi wewnętrzne podobieństwa i nieświadomy kontakt. Dlaczego jednak rzadziej umieją przewidzieć własne losy? Czy brakuje do tego drugiej osoby? Jan Witold Suliga na którymś ze swoich kursów Tarota demonstrował proces wróżenia na podstawie jednego z układów. Snuł swoją fikcyjną opowieść serwowaną hipotetycznemu klientowi ze swadą i bez wahania, jako ćwiczenie wyobraźni i umiejętności budowania fabuły. Wśród nas były osoby dość naiwne, skłonne do rozważań, jak w ogóle można wróżyć komuś, kto nie istnieje. Sądziły, że aby komuś wróżyć, trzeba świadomie i dokładnie wiedzieć, co się za chwilę powie. Potem ćwiczyliśmy w parach (które dobierały się same). Nie było łatwo: pytania do zadania ustalono dla wszystkich jednakowe i były one jak najbardziej konkretne. Nie można było lać wody, należało w odpowiedzi podać rok, miesiąc (w określonym zaokrągleniu) jakiegoś wydarzenia z życia, np. ślubu, urodzenia dziecka, jego płci itp. Pytań było dość dużo, tak żeby trudno było prawidłowo odpowiedzieć na większość, licząc na los szczęścia. Par było z dziesięć i wyraźnie dawało się dostrzec, że niektóre z nich odpowiadały bardzo dobrze, inne zaś za każdym razem trafiały kulą w płot. Powtórzenie ćwiczenia z odwróceniem ról w tych samych parach nie zmieniło trafności. Niestety, nie przeprowadzono ćwiczeń z innym układem par. Do czego zmierzam? Mamy mnóstwo wróżek i wróżów, ale nie mamy żadnego systemu weryfikującego ich zdolności. Gdyby taki system istniał, jakieś zawody na przykład w trafności przewidywań, może udałoby się wyodrębnić i odkryć pewne prawidłowości. Z oczywistych względów nikt jednak taką rywalizacją nie jest zainteresowany. I jeszcze jedno spostrzeżenie. Z moich obserwacji wynika, że we wróżeniu w zwykłych sprawach zwykłych ludzi znacznie lepsze są kobiety. Nie mają takich wpadek jak wróżący wydarzenia polityczne mężczyźni, których prognozy, z pozoru łatwo przewidywalne, nie sprawdzają się. Owszem, łatwo przewidzieć tendencje, ale trudno rzeczy niespodziewane. Co jest przyczyną tej przewagi kobiet? Zepchnięte zwykle do pogardliwie określanych „majtkowych spraw” tkwią w nich od wieków, a prawdziwe wróżby właśnie ich dotyczą. Dobry mąż, zły mąż, brunet, blondyn, dzieci, córki, synowie, druga kobieta, blondynka, brunetka, fałszywa przyjaciółka, pieniądze, zdrowie, życie, śmierć. Tylko na pytanie: „czy on kiedyś do mnie wróci?” litościwe wróżki odpowiadają dwuznacznie, choć wiadomo, że ten, kto odszedł, nigdy nie wraca, a jeśli nawet wraca, to nie jest ten sam. Pod bardzo wieloma względami wróżenie jest literaturą. Komentowanie wyłączone od 1 sierpnia 2020.
Samospełniająca się przepowiednia ma na nas i na nasze decyzje ogromny wpływ. Często powoduje w nas uprzedzenia lub przywiązywanie się do stereotypów. W jednej z amerykańskich szkół, na przykład, miał miejsce słynny eksperyment, w którym przypadkowi, przeciętni uczniowie zostali przedstawieni nauczycielom jako szczególnie
Samospełniająca się przepowiednia. Brzmi jak zaklęcie wyrwane z grubej, magicznej, przykurzonej księgi? Albo jak szklana kula, rozdanie kart, przeznaczenie? Nic bardziej mylnego, samospełniająca się przepowiednia to zjawisko społeczno-psychologiczne, które polega na tym, że ktoś “przewiduje” lub oczekuje pewnych efektów, a ta “prognoza” spełnia się tylko i wyłącznie dlatego, że ta osoba uważa, że taki efekt ma nastąpić. W związku z tym, aby zaspokoić swoją potrzebę “racji”, będzie kreować i wymuszać takie postawy i zachowania, aby przekonania zostały spełnione. Będzie w oparciu o posiadaną wiedzę i w oparciu o prawo przyczyny i skutku, tworzyć naturalną konsekwencję rzeczy. Idąc tym tropem, możemy wnioskować, że przekonania ludzi mają wpływ na ich działania. Może cię również zainteresować artykuł: Gdy myślenie życzeniowe staje się niebezpieczne… Katatymia – pigułka wiedzy Źródło: EFEKT PIGMALIONA Samospełniającą się przepowiednię opisuje bajka o rzeźbiarzu, Pigmalionie. Grecki artysta wyrzeźbił kobietę, w której się zakochał. Wyobrażał sobie, że jest żywą istotą, kobietą z krwi i kości, z którą prowadzi spokojne, dobre życie. Bogini Afrodyta widząc zaangażowanie rzeźbiarza, tchnęła życie w posąg i stworzyła tym samym kochankę artysty. Historia pokazuje, że jeśli oczekuje się od nas sukcesu, osiągamy go. I na odwrót – jeśli porażki, również mamy rację i to porażki możemy się spodziewać. Bardziej współczesnym przykładem Efektu Pigmaliona czyli samospełniającej się przepowiedni, jest eksperyment przeprowadzony przez jedną ze szkół w San Francisco. Nauczyciele dostali informację, którzy uczniowie w ich klasach są nadzwyczaj uzdolnieni. Kruczek polegał na tym, że byli to zupełnie przeciętni uczniowie, którzy byli wybierani losowo. Jednak samospełniająca się przepowiednia sprawiła, że nauczyciele spodziewali się po tych uczniach o wiele więcej i ci sami uczniowie, którzy zaczynali klasę jako zupełnie przeciętni, kończyli ją z niebywałymi wynikami. Dlaczego? Wpłynął na to sposób, w jaki uczniowie byli traktowani przez swoich wykładowców oraz to, że spodziewali się oni po swoich uczniach o wiele więcej niż od pozostałych. To sprawiło, że uczniowie stali się “nadzwyczaj uzdolnieni”. Ten sam efekt możemy przypisać pierwszemu wrażeniu. Jeśli jest ono pozytywne, wtedy wszystkie pozytywne cechy charakteru wychodzą na pierwszy plan. Jeśli pojawi się coś niepożądanego, wtedy potrafimy zrzucić to na czynniki zewnętrzne. Czy nie brzmi to trochę jak definicja zakochania? Może troszeczkę. Ochronną bransoletkę z surowym czarnym turmalinem, jak i wiele innych bransoletek, znajdziecie w naszym sklepie PRZYJRZYJMY SIĘ TEMU BLIŻEJ Zanim oddamy rację czynnikom magicznym, energetycznym i duchom z zaświatów, prześledźmy w jaki sposób Efekt Pigmaliona realizuje się w rzeczywistości. Osoba X fałszywie postrzega osobę Y. To postrzeganie sprawia, że X wywołuje w Y takie zachowania, które tylko potwierdzają osobie X prawdziwość jej teorii. Ostatecznie, w reakcji na zachowania osoby Y, osoba X potwierdza swoje założenia, a jeśli nie są one klarowne to robi wszystko, aby jednak były. Znowu miała rację. Przykład: Jeśli zaraz po przebudzeniu uznasz, że to będzie kiepski dzień, nie masz nastroju i Wszechświat robi ci pod górkę, to znaczy, że tak właśnie będzie. Spóźnienie na autobus, to, że zapomniałeś ze sobą śniadania, koleżanka, za którą nie przepadasz wpada na ciebie z impetem, a ty do późnego popołudnia rozmasowujesz sobie siniaki – to wszystko będzie dla ciebie potwierdzeniem tego, że miałeś rację. ZNOWU MIAŁEŚ RACJĘ, było dokładnie tak jak powiedziałeś. Jeśli jednak obudzisz się z myślą, że to będzie dobry dzień, to zupełnie inaczej odbierzesz pojawiające się sytuacje. Spóźnienie na autobus to znak, że przyda ci się spacer, a po drodze – co za niespodzianka – znajdujesz na chodniku banknot. Nie zabrałeś ze sobą śniadania, ale to nic, przecież możesz zamówić swojego ulubionego boxa i dorzucić jeszcze budyń na deser. Koleżanka za którą nie przepadasz wpada na ciebie z impetem? Okay, oboje się potłukliście, ale ona niespodziewanie zmienia nastawienie do ciebie i właśnie zostajesz jej bohaterem. Zaraz… czy ona przypadkiem nie zaprasza cię na randkę? Co jeszcze dzisiaj się może wydarzyć? Jak może być jeszcze lepiej? Mniej lub bardziej świadomie pracujesz nad tym, aby potwierdzić twoją prognozę. Jeśli trzeba, wzmacniasz negatywne odczucia, ignorując przy tym wszystko co dobre i działające na twoją korzyść. Kiedy budujesz przekonania pozytywne, wtedy wszystko to co złe i nieprzyjemne puszczasz bokiem, umniejszasz albo zrzucasz odpowiedzialność na czynniki zewnętrzne. Ot, sekret samospełniającej się przepowiedni. A co dzisiaj wydarzy się w twoim życiu? Może cię również zainteresować artykuł: Efekt Lucyfera, czyli czy każdy z nas bywa zły? Nadine Lu Źródła:
. 433 30 68 585 798 641 354 233
przepowiednia na przykład z kart